Zgłodniałem – pomyślał Makarbelli i sięgnął do
kieszeni, w której zawsze miał świeżo obraną marchewkę. Marchew była tam i tym
razem, kiedy Makarbelli sięgał do kieszeni. Dobrze jest mieć przy sobie coś chrupiącego
– pomyślał Makarbelli nadgryzając czubek marchewki.
– Dobrze jest mieć przy sobie coś chrupiącego – usłyszał Makarbelli obok siebie. Głos nie brzmiał znajomo, choć pobrzmiewały w nim jakieś znajome pomruki.
– Tak właśnie uważam – odmruknął Makarbelli, który zazwyczaj mruczał jakby bardziej sympatycznie.
– Majarmel jestem – zamruczał głos, który po uważnym spojrzeniu Makarbellego okazał się mieć także postać – miło mi cię spotkać – zagadnął przyjaźnie.
– Mhm – odmruknął Makarbelli.
– Mhm to imię, czy też dalszy ciąg twojej nazwy? – zaczął dociekać Majarmel.
– Umhhrrrr – wymchrukał Makarbelli i ugryzł kolejny kęs marchewki.
Majarmel przysiadł na kępie trawy, zdjął wełniane skarpety, które zrobiła mu babcia i zanurzył stopy w kałuży.
– Dobrze jest mieć przy sobie coś chrupiącego – usłyszał Makarbelli obok siebie. Głos nie brzmiał znajomo, choć pobrzmiewały w nim jakieś znajome pomruki.
– Tak właśnie uważam – odmruknął Makarbelli, który zazwyczaj mruczał jakby bardziej sympatycznie.
– Majarmel jestem – zamruczał głos, który po uważnym spojrzeniu Makarbellego okazał się mieć także postać – miło mi cię spotkać – zagadnął przyjaźnie.
– Mhm – odmruknął Makarbelli.
– Mhm to imię, czy też dalszy ciąg twojej nazwy? – zaczął dociekać Majarmel.
– Umhhrrrr – wymchrukał Makarbelli i ugryzł kolejny kęs marchewki.
Majarmel przysiadł na kępie trawy, zdjął wełniane skarpety, które zrobiła mu babcia i zanurzył stopy w kałuży.