niedziela, 1 lutego 2009

O tym, jak dobrze mieć coś chrupiącego



     Zgłodniałem – pomyślał Makarbelli i sięgnął do kieszeni, w której zawsze miał świeżo obraną marchewkę. Marchew była tam i tym razem, kiedy Makarbelli sięgał do kieszeni. Dobrze jest mieć przy sobie coś chrupiącego – pomyślał Makarbelli nadgryzając czubek marchewki.
     – Dobrze jest mieć przy sobie coś chrupiącego – usłyszał Makarbelli obok siebie. Głos nie brzmiał znajomo, choć pobrzmiewały w nim jakieś znajome pomruki.
     – Tak właśnie uważam – odmruknął Makarbelli, który zazwyczaj mruczał jakby bardziej sympatycznie.
     – Majarmel jestem – zamruczał głos, który po uważnym spojrzeniu Makarbellego okazał się mieć także postać – miło mi cię spotkać – zagadnął przyjaźnie.
     – Mhm – odmruknął Makarbelli.
     – Mhm to imię, czy też dalszy ciąg twojej nazwy? – zaczął dociekać Majarmel.
     – Umhhrrrr – wymchrukał Makarbelli i ugryzł kolejny kęs marchewki.
     Majarmel przysiadł na kępie trawy, zdjął wełniane skarpety, które zrobiła mu babcia i zanurzył stopy w kałuży.