wtorek, 4 sierpnia 2009

Kopytka a sprawa końska



Makarbelli spojrzał na swoje stopy. Były normalnie różowe, jak u wszystkich Makarbeli, zgrabne, choć nieco spiczaste.
- Hej, a dlaczego: „kopytka”? – zapytał Majarmela. Przecież ja nie mam kopytek. Czy jest coś w moich stopach kopytkowatego?
- Jest – mruknął Majarmel. Powiedziałem „kopytka”, bo i ty, i koń wchodzicie do kałuży. Więc skoro koń ma kopyta i wchodzi do kałuży, to i ty pewnie masz kopyta. A użyłem zdrobnienia, bo jednak jesteś trochę mniejszy niż koń.
- Trochę? – zdziwił się Makarbelli – no przecież koń jest co najmniej sto dwadzieścia trzy razy większy ode mnie!
- Sto dwadzieścia trzy? Mierzyłeś konia? A w ogóle to gdzie widziałeś konia? W tej okolicy nie mieszkają konie!
- Przelatywał nieopodal… wczoraj… – bąknął Makarbelli zbity z tropu. – Był cały różowy…